Tomasz czyta: „Przygody Stasia i Złej Nogi”, „Słowackiego”, „Gotham Central 2”

„Przygody Stasia i Złej Nogi” (które możecie poczytać tutaj) to dla mnie jednocześnie odkrycie, zauroczenie i rozczarowanie. Odkrycie, bo do tej pory Spella znałem tylko jako internetową personę i kolegę z autobusu powrotnego z FKW. Nic jego nie czytałem, nie śledziłem jakoś uważnie kariery, a jedynym uczuciem była sympatia względem człowieka i zazdrość o wierne grono fanów, którzy jeździli za nim po całej Polsce.

Zauroczenie, bo „Przygody” to komiks, który na pierwszy rzut oka wygląda na niedojrzały żart, ale szybko wyprowadza cię z błędu. Nie, to nie jest zbiór nieśmiesznych shortów o dziwnym bohaterze. To zaskakująco dojrzała i wciągająca opowieść o niepełnosprawności, której głównym bohaterem wcale nie jest nieznośnie cukierkowy dzieciak, cieszący się życiem wbrew chorobie, ale jego zmaltretowana przez życie rodzicielka. Zmęczona, sfrustrowana i zakochana w swoim synu samotna matka, budowana przez Spella z zaskakującą sprawnością. Bez taniego sentymentalizmu, bez roztkliwiania się, ale z szacunkiem i należną jej czułością. Świetnie sprawdza się też główna metafora komiksu (czyli tytułowa Zła Noga), będąca jednocześnie „chorobą” i prawdziwą Złą Nogą, pełnoprawnym bohaterem komiksu. Spell nie próbuje jej tłumaczyć, nie mruga okiem do czytelnika i nie szepcze: „ale wiesz, tak naprawdę to rak/AIDS/złamany kręgosłup”, tylko buduje świat, w którym bardzo długie nogi się zdarzają i nikt się temu nie dziwi.

Czemu więc rozczarowaniem? Bo kiedy już przekonałem się, że Spella stać na wiele, przeczytałem „Przygody” drugi raz. I ze smutkiem skonstatowałem, że chciałbym by był to album dużo głębszy, nie prześlizgujący się po temacie, ale włażący w niego na szyję i wyciągający o wiele więcej. Tymczasem Spell – z materiału, który starczyłby na Dobrą Powieść Graficzną – robi jeno przypowiastkę, zabawną miniaturę, zbiór komiksików. Zabawny, mądry i wzruszający zbiór komiksików, ale jednak pozostawiający niedosyt.

Więc tak, „Przygody Stasia i Złej Nogi” to świetny, świeży i pięknie narysowany album (choć przydałoby się poświęcić więcej uwagi tłom), ale ja skończywszy go czytać, skwitowałem głośnym: „to już?”.

Przygody Stasia i Złej Nogi

Nie przeczytałem wszystkich polskich komiksów wydanych w 2016 roku. Ale z tych, które przeczytałem, „Słowackiego” Igora Jarka i Judyty Sosny jest zdecydowanie najlepszym. Zaufajcie mi – jeżeli lubicie polski komiks i oczekujecie od niego czegoś więcej niż nieudanych trykotów i gadających małp, to kupcie „Słowackiego” – prostą opowieść o mieszkaniu w Katowicach, wynajętym przez rozczulająco spostrzegawczego i litycznego narratora.

Słowackiego komiksJulian Kurkiewicz z „Gazety Wyborczej” napisał o tym albumie, iż użycie wobec niego „słowa komiks byłoby nieadekwatne ze względu na przewagę warstwy słownej”. I jest to najprawdopodobniej najgłupsze zdanie, jakie w tym roku przeczytacie. Przynajmniej w kategorii „krytyki komiksowej”. Nawet nie dlatego, że o wiele bardziej „przegadane” komiksy są komiksami, ale dlatego, że „Słowackiego” to idealny przykład na „jedność ikonolingwistyczną”, o której pisał w „Sztuce komiksu” K. T. Toeplitz. Bez rysunków Sosny, mikroopowiadanka Jarka (składające się czasem dosłownie z kilku zdań!) straciłyby cały powab i czar. To właśnie doskonałe ilustracje, sprawiają, że poetyckie tekściki scenarzysty nabierają dodatkowych znaczeń.

slowackiego3„Słowackiego” czyta się trochę jak komiksową poezję współczesną. Pocięte w wersy zdania mają swój rytm i czytając je aż chciałoby się zapić mocną czarną kawą i przepalić papierosem (szkoda, że nie piję kawy i nie palę). Niemal każdemu rozdziałowi towarzyszy poczucie doświadczania czegoś wyjątkowego. Jarek pisze o rzeczach znajomych  w sposób niezwykły – udaje mu się wycisnąć magię z codzienności, zmusić czytelnika by inaczej spojrzał na ludzi sprzedających kwiaty czy pijaczków dobijających się w nocy do domofonu („Andrzej, otwórz, no kurwa otwórz”). Cudowna miniaturka, którą mógłbym przeczytać w 30 minut, ale dozowałem sobie ostrożnie, żeby przyjemność trwała jak najdłużej!

slowackiego1

„Gotham Central 2” (tutaj tekst o 1) wciąż wyborne, aczkolwiek główna historia – o Jokerze, szalonym snajperze – taka sobie. Dużo ciekawsze są kolejne, krótsze, bardziej skondensowane, mniej batmanowe. Palce lizać!

Podoba Ci się? Podziel się z innymi.