Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
Dzisiejszy odcinek sponsoruje chaos.
Chaos związany jest z przypadkowymi pytaniami, które to postanowiła zadać nam Iga (dziś opis piszę dla odmiany ja, Dominik czyli). A w zasadzie nie tyle postanowiła, co została do tego nakłoniona przez Tomka, który to wymyślił, że pytania mają należeć do następujących kategorii:
Duma, chaos, sobota, kebab, średniej wielkości miasta na prowincji.
Jak widzicie dodatkowo jedną z kategorii był „chaos”, więc już w ogóle masakracja, jak mawiają młodzi ludzie. Ej, nie pisałem opisu od miliona lat, zawsze robiła to Iga, czasem Tomek, ja składam odcinki, więc się zawsze z tego opisu jakoś wymigiwałem, stąd wypadłem zupełnie z wprawy i stąd wrażenie, że nie wiem, co robię, bo nie wiem.
W CJG Tomek mówi o kiepskiej książce fantasy („Selkis” Gai Grzegorzewskiej), a Iga o grze z kategorii „gry Igi” („About an Elf”).
Wiersz czyta Adam Piechota, a jest to ten wiersz Tuwima co znacie z piosenki Akurat.
Julian Tuwim
Do prostego człowieka
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy „do ludności”, „do żołnierzy”
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić „historyczną racją”,
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę – bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab – kwiatami
Obrzucać zacznie „żołnierzyków”.
– O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: „Broń na ramię!”,
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
„Bujać – to my, panowie szlachta!”