5 powodów, dla których wciąż gram w Destiny

Guardian mpiwo jest już na 24 poziomie. Teoretycznie zobaczyłem już w tej grze wszystko, co miałem w planach obejrzeć, ale nie mogę się od Destiny oderwać (teraz będzie to łatwiejsze, gdy pożyczyłem grę Dominikowi). Zaglądam więc w głąb siebie, szukam tego krytycznego Michała, który tak bardzo jechał po grze tuż po premierze i wyśmiewał durne pomysły Bungie i wracając do wykształconej przez lata pracy procedury, sporządzam listę.
drestiny
Proszę, oto ona.

1. Jestem dobry

Legendarny „skill”, czyli rzeczownik najczęściej używany w inwektywach między graczami, to ciężka do zdefiniowana rzecz. Gram w kolejne Call of Duty w trybach wieloosobowych od lat, ale nie mogę powiedzieć, żebym był zadowolony ze swoich umiejętności. Nie jest to raczej problem po mojej stronie, czuję, że to sama gra, jeśli chodzi o systemy i możliwości jest dość ograniczona.

Po drugiej stronie barykady był Far Cry 3 oraz Blood Dragon, które fenomenalnie dawały poczucie siły, tego „skilla” właśnie. Destiny należy do tej drugiej kategorii.
destiny_1
W trakcie rozgrywki PvE to poczucie pojawia się bardzo szybko. Rzucam granat w kierunku grupki wrogów, używam potrójnego skoku (tak!), z powietrza rzucam nożem w przeciwnika, spadając wymierzam kilka strzałów z karabinu pulsowego. Spadłem, ciacham kolesia nożem, przełączam się na rewolwer i dokańczam dwóch najbliższych wrogów. Jeden się schował, ale odpowiednie podniesienie celownika nawet na tę odległość wystarczy, aby kolejny nóż trafił go w czerep. Trwało to dziesięć sekund. Czuję się jak bohatyr!

Podczas rozgrywki PvP jest odrobinkę gorzej, bo oczywiście trudniej. Takie momenty jak ten opisany powyżej zdarzają się, choć nie za często, ale kilkukrotnie zdarzyło się, że przeważyłem wynik meczu używając „supera” mojej postaci, Złotego Pistoletu, zabijając trzech przeciwników, czwartego dobijając nożem, piątego strzałem w głowę, a ostatniego rzutem. Cała drużyna przeciwnika wyeliminowana w jednym starciu przez jedną osobę, która wie co robi i miała szczęście po swojej stronie. Coś pięknego.

2. Wygląda świetnie

Nawet na konsoli poprzedniej generacji Destiny prezentuje się bosko. Niesamowite wrażenie robi wygląd poziomów, dopieszczone skyboxy z wulkanami, trujące morza i oceany piasku. Pewnie, do wyglądu poziomu można się przypieprzyć, że niepraktyczny czy coś, ale na bogów Olimpu, to przecież gra o kosmicznych rycerzach.

Plus ma fajne nazwy broni. Jak już po 100 godzinach uda ci się je znaleźć.
destiny_2
ORAZ: Sparrow!
destiny_3
Brakuje kultowego Guźca z serii Halo, ale jest za to Wróbel, czyli imperialny speeder bike w Gwiezdnych wojen w wersji Destiny.

Będziecie z niego korzystali często

3. Tryby wieloosobowe

Nie ma ich zbyt wiele, bo występują tylko cztery (i okazjonalnie jeden dodatkowy), ale Bungie wie, co robi. W czasach, gdy Battlefield 4 dodaje coraz więcej graczy do map, kiedy Call of Duty wymyśla, jakby tu wyjść z ciasnych korytarzy i budynków, a Titanfall ma mapy stworzone dla dwóch sposobów poruszania się, Bungie wraca do klasyki.
destiny_4
Są pojazdy, ale jest bardzo niewiele. Mapki miewają otwarte przestrzenie, ale nie są one na tyle duże, żeby snajperzy mieli używanie. Sporo tu wykorzystywania możliwości przemieszczania się w pionie, wręcz elementów platformowych.

Bungie na bieżąco zmienia broń i ustawienia, przez co tryby wieloosobowe stają się odrobinkę lepiej zrównoważone. Na początku ze zdziwieniem obserwowałem, jak bardzo nieużyteczne na większe odległości są karabiny zwiadowcze, a jak świetnie działały shotguny, ale na szczęście już to zmieniono. Wciąż, takim weteranom nie powinny zdarzać się takie wpadki.

Multi jest szybkie, przyjemne, zaprojektowane na nietrwające godzin starcia, czyli w sam raz coś dla młodego taty.

4. Jest zaprojektowana dla ludków takich jak ja (chyba, może, trochę)

Bungie bierze przykład z twórców Call of Duty i tworzy takie tryby rozgrywek, mapy i rajdy, że naprawdę nie trzeba spędzić dużo czasu, żeby się dobrze bawić. Na multi mecze trwają około dziesięciu minut, misje PvE dobijają do dwudziestu minut, a rajdy do pół godziny. Świetne, jeśli nie ma się dużo czasu na granie.
destiny_5
Tak sobie myślę, że być może wszyscy graliśmy w Destiny źle, próbując jak najszybciej wbić jak najwięcej godzin i odblokować jak najwięcej elementów. Dopiero po 22 poziomie, gdy przestałem biec do przodu jak surykatka, która wpadła do kadzi z kawą, przestałem przejmować się levelowaniem i przedmiotami i po prostu sobie gram.

Dla hardcorowców wciąż pozostanie wielogodzinny rajd Vault of Glass, do którego dostęp otrzymuje się po poziomie 26… Bo wiecie, pokażemy wam, jak fajna jest nasza gra dopiero jak wbijecie w nią czterdzieści godzin i nie przyznacie się przez to na necie, że jednak coś wam się w Destiny nie podoba.

5. Społeczność

Jeśli dasz człowiekowi rybę, nakarmisz go na jeden dzień. Jeśli odbierzesz ludziom możliwość obrażania się nawzajem, będą dla siebie mili.

To zawsze niesamowite budujące uczucie, kiedy obserwuję wytwarzającą się społeczność w grze wieloosobowej. Ograniczona ilość gestów, które może wykonać postać prowadzi do naprawdę prześwietnych sytuacji, gdy na przykład podczas meczu wieloosobowego gracze tańczą ze sobą, zamiast strzelać. Albo gdy twoi koledzy z drużyny opuszczą się w trakcie meczu, a ty możesz tylko usiąść na ziemi i czekać na koniec, a przeciwnicy podchodzą i machają w pocieszających gestach.

Stworzenie otwartej przestrzeni w postaci „dzielonego” świata skutkuje zachowaniami miłymi (skoro nie można do siebie strzelać). Raz jakiś anonimowy gracz na wysokim poziomie pomógł mi wyjść z opresji, gdy napadli mnie zbyt potężni wrogowie. Stał na skale i swoim karabinem snajperskim eliminował mocniejszych przeciwników, gdy ja walczyłem o życie. Na koniec pomachał mi i zniknął. Takich sytuacji w grach z dzielonym światem będzie coraz więcej.

Życzę sobie i wam, aby twórcy nie bali się zabierać graczom możliwość robienia sobie krzywdy, a wspierali przez takie odejmowanie zachowania pozytywne. Zbyt wiele w dzisiejszych czasach wśród graczy jest DayZ, a za mało Podróży.

Podpisano: Silnie starający się na pozytywność Michał

P.S. Kuba popełnił klasyczną recenzję Destiny.

P.P.S. Konrad Hildebrand pisał o Destiny podczas grania. Wyszedł z tego fajny dziennik.

P.P.P.S. Quaz nakręcił długą recenzję Destiny. Mu się gra podoba, więc znajdziecie tu więcej pozytywów.

Podoba Ci się? Podziel się z innymi.