30. Oxenfree – uroczy indyk z przekonującymi postaciami i fajnym klimatem. Nie zachwycił mnie, jak chociażby Igę, lecz doceniam fajne pomysły i ich sprawne zrealizowanie. Ale nie wróżę tej grze, by ktoś o niej pamiętał za 3 lata
29. Śmierć i Sandman Uwertura, Neil Gaiman i inni – dla mnie rok 2016 nie będzie wcale Rokiem, W Którym Wygrał Trump, ani Rokiem Brexitu, a Rokiem, W Którym W Końcu Przeczytałem Całego Sandmana. A że w tym roku wyszły także dwa spin-offy tej cudownej serii, to musiały załapać się na moją listę. Śmierć zresztą świetnie koresponduje z Uwerturą, bo oba doskonale uwypuklają największe zalety i najgorsze wady „dużego” Sandmana. Śmierć” jest intymna i urzekająca, Uwertura – rozbuchana i nudna. Śmierć narysowana jest miejscami szpetnie, a zazwyczaj – poprawnie, Uwertura graficznie powala i oszałamia. Śmierć stawia na małe, intymne dramaty, w Uwerturze liczy się tylko wielka całość i wspaniała narracja (jakby to nie było jeszcze dość jasne: Śmierć lepsza jest po prostu)
28. Stranger Things – średnio ambitna, ale sprawnie zrealizowana, nostalgiczna wycieczka do czasów, gdy Kino Nowej Przygody było jeszcze świeże i czułe i nie zmieniło się w bezdusznego, wyrachowanego molocha, trzęsącego dziś Hollywood
27. Titanfall 2 – ta szybkość, ta płynność, ten feel strzelania, to uczucie, gdy „stand by for titanfall”, ta misja z przeskakiwaniem w czasie, ten multi, jakże przystępny. Moja ulubiona bezmózga rozrywka 2016 roku (o grze rozmawiam tutaj)
26. Chciwość, jak nas oszukują wielkie firmy, Paweł Reszka – jeżeli wydawało wam się, że banki dymają tylko Amerykanów to byliście w błędzie. Jest w Chciwości wszystko, czego można pragnąć od takiego reportażu. Wielogłos winnych; multum dokumentów; zarys historyczny (pamiętacie jeszcze Zytę Gilowską?). Reszka to od pewnego czasu mój ulubiony polski reportażysta (obok Jagielskiego), a Chciwość tylko mnie w tym przekonaniu utrwala – rzeczowo i bez histerii udało mu się w niej złapać moment, który żeśmy przegapili, a który dziś wpływa na WSZYSTKO w tym kraju (mój wywiad z Reszką)
25. Kościsko, Karol Kalinowski – na nowy komiks KRL-a czekałem, jak na powtórne przyjście pana naszego Jezusa Chrystusa, grzechów odkupiciela… i trochę się rozczarowałem. Wszystko dzieje się tu zbyt szybko i gładko, Karol nie daje sobie czasu na rozbudowanie postaci, a po lekturze pozostaje ogromny niedosyt. Ale nawet taki kulawy KRL to wciąż ekstraklasa, co w przypadku opowieści dla dzieci oznacza, mniej więcej, poziom Disneya. O komiksie pisałem też tutaj
24. Jestem mordercą – wydawałoby się, że będzie to kolejna opowieść o tych strasznych polskich mordercach – żerująca na przemocy i modzie na odgrzebywanie takich spraw. Ale skupiający się nie na mordercy, a na policjancie milicjancie film Macieja Pieprzycy to przede wszystkim portret człowieka (i jego epoki), który poszedł na zbyt wiele kompromisów i nie bardzo już może się wycofać, brnie więc w ten komunistyczny paździerz, wyzbywa się kolejnych hamulców i na koniec zostaje sam ze sobą i wszystkimi swoimi błędami
23. Mooncop, Tom Gauld – sporo o komiksie pisze tutaj
22. Linie kodu kreskowego, Krisztina Tóth – to nie jest wybitna literatura, co najwyżej bardzo dobra, ale w jakiś nie do końca zrozumiały dla mnie sposób, opowiadania Krisztiny Tóth zrobiły mnie bardzo. Może to klimat pocztówek z epoki schyłkowego komunizmu, może czułość, z jaką opisywane są porażki głównej bohaterki, może dyskretny ekshibicjonizm i sugestie autobiograficzne? Polecam tym bardziej, że czyta się niezwykle szybko
21. Darkest Dungeon – wskoczyłem do tego pociągu dość późno, bo odkryłem grę dopiero przy Winter Sale, ale nie zamierzam już zejść z pokładu. „Darkest Dungeon” jest wymagające, bezwzględne i uczciwe. Wygląda i brzmi jak dziecko H. P. Lovecrafta i Mike’a Mignoli, a jedyną jego wadą jest to, że nie wyszło na 3DS-a
20. SuperHot – najbardziej innowacyjny shooter od lat, oczywiście. A do tego minimalistyczna, zaskakująco wciągająca fabularnie perełka z Polski, dająca graczowi szanse zrobić wszystkie te dzikich rzeczy z Matrixa. Udowadniająca, że 3h rozgrywki to w sam raz, jak się ma dobry pomysł na każdą minutę (grę pokazuję tutaj)
19. Zjawa – staroć, ale polska premiera była w 2016, więc włączam. Zasłużony Oskar dla DiCaprio i kolejny, po Birdmanie, doskonały film Inarritu – człowieka, który karierę zrobił na pseudointelektualnym bełkocie o życiu i całej reszcie, lecz w końcu znalazł swój głos. Niby o drodze przez mękę jednego człowieka, ale tak naprawdę o tym, na jakich fundamentach budowane była Ameryka (czuć klimaty Cormaca McCarthy’ego) i jak niewiele znaczy „człowieczeństwo” w starciu z chciwością i wolą przetrwania
18. Fire Emblem Fates – gra, na którą straciłem chyba najwięcej godzin w 2016 roku. Kompetentny, rozbudowany do trzech kampanii spadkobierca Awakening, jednej z najlepszych gier w moim życiu. Wciąż uzależniający jak crack
17. Skalp, Jason Aaron, R. M. Guera – mroczny, brudny i brutalny kryminał rozgrywający się w indiańskim rezerwacie. Chyba najlepsza seria komiksowa wydawana aktualnie w Polsce. Więcej o serii pisałem tutaj
16. Wróżba, wspomnienia dziewczynki, Agneta Pleijel – minimalistyczne, autobiograficzne wspomnienie z dojrzewania, urzekające formą i szczerością. Rzecz miejscami niepokojąca i drażniąca, przy której zadawałem sobie pytanie: „jak daleko można się posunąć, demaskując swoją rodzinę”, ale i autentycznie poruszająca, prawdziwa i czuła
15. Hyper Light Drifter – cholernie wymagający, pięknie spixelowany, bełkotliwy fabularnie indyk, w którym zakochałem się od pierwszego wejrzenia. I choć później niektóre jego wady zaczęły mnie drażnić – zwłaszcza nie zawsze precyzyjne sterowanie i niezrozumiała historia – to do dziś pozostaję pod wielkim wrażeniem. Także: jedyne Dark Souls na jakie mnie stać
14. Miracleman, Alan Moore i inni – Alan Moore to wariat, a Miracleman pokazuje, że wariatem był już w młodości. Jest w tym komiksie kilka ścian tekstu, szorstkość wprawiającego się scenarzysty i buta człowieka, który doskonale wie, że odmieni historię, ale jest też wciągająca historia o uczłowieczonym superbohaterze (i superłotrze), plansze, że klękajcie narody i pasja, za którą kocham Moore’a miłością niewinną i nieodwzajemnioną
13. Broda zalana krwią, Daniel Galera – kolejna niespodzianka tego roku; świetnie napisana (wymagająca bardzo uważnej lektury) powieść o pływaku, który chciałby żyć obok świata, ale musi się zmierzyć z duchami ojca i dziadka, silnych, męskich figur, na których trochę chciałby się wzorować, ale wie, że w dzisiejszych czasach niespecjalnie ma to sens. A w tle zimne plaże Brazylii, oraz żadnych faweli (mój wywiad z autorem)
12. The Night Of – najlepszy serial tego roku, to opowieść o tym, jak mało ważna jest prawda w obliczu SYSTEMU, skrojonego nie na współczucie dla jednostki, a na sprawne działanie całego społeczeństwa; doskonały jak zwykle John Torturo, uwodzący Michael Kenneth Williams (Omar <3) i melancholijnie sfotografowany Nowy Jork. Więcej o serialu mówię tutaj
11. Służąca – zabawna, przewrotna i cholernie seksowna opowieść o pięknej złodziejce, próbującej, wraz z szefem, okraść obrzydliwie bogatego oblecha. Jednocześnie mądre feministyczne kino, smakowity wgląd w kompleksy Koreańczyków na punkcie Japonii, słuszna krytyka pornografii jako męskiego sposobu na uprzedmiotowienie i podporządkowanie sobie kobiet oraz… naprawdę zaskakujący heist film i cudny erotyk. Na podstawie powieści Sarah Waters, jednej z najwybitniejszych pisarek naszych czasów (przynajmniej tak mówią, bo nic nie czytałem jeszcze), a wyreżyserowane przez Park Chan-wooka, czyli Tego Faceta Od „Old Boya”
10. HyperNormalisation – filmowy esej Adama Curtisa wziął mnie z zaskoczenia, ale jak już w niego wsiąkłem to po uszy. Curtis próbuje wytłumaczyć dwa najważniejsze zjawiska współczesności: dewaluację prawdy i islamski radykalizm. Za bohaterów bierze sobie Donalda Trumpa, Hafiza Al-Asada, Henry’ego Kissingera, Patti Smith czy braci Strugackich i wszystko obleka w tysiące hipnotycznych setek wygrzebanych z archiwum BBC. Jak w dobrym eseju bywa, czasami Curtisa ponosi, część wątków bagatelizuje, a niekiedy po prostu bredzi. Ale i tak jest to najtrafniejsza diagnoza naszych popieprzonych czasów, jaką słyszałem od dawna (całość możecie obejrzeć tutaj)
9. Anomalisa – przy pomocy prostej historii o przelotnym, hotelowym romansie, Charlie Kaufman opowiada o życiowych rozczarowaniach, prozaicznych lękach i wiecznym poczuciu niedopasowania. Wzruszająco i boleśnie prawdziwie
8. Łotr 1 – mroczniejsze, bardziej zniuansowane „Gwiezdne wojny”, nie będące ani kopią części poprzedniej ani tandetą. Film, na który świat czekał od 33 lat. A ja od jakiś 20 (sporo o filmie mówiłem w tym odcinku)
7. Paterson – Jim Jarmusch nakręcił film o tygodniu z życia kierowcy autobusu, który pisze wiersze. Nic się tu nie dzieje, ale za to jak to nic się nie dzieje! Jest jednocześnie prozaicznie i lirycznie, jest śmiesznie i wzruszająco, jest tajemniczo (czemu bliźniaki wszędzie?) i smutno (choć to tragedia na miarę filmu o życiu kierowcy autobusu). Jeżeli po obejrzeniu nie zastanowicie się nad swoim życiem, to nieczułe z Was gnidy
6. Słowackiego, Igor Jarek, Judyta Sosna – sporo o komiksie mówiłem tutaj i pisałem tutaj
5. DOOM (mój fun roku i gra roku Niezatapialnych) – dlaczego to dla mnie jedna z najlepszych gier roku mówiłem tutaj i w tym odcinku
4. Wołyń – dlaczego to dla mnie film roku, mówię obszernie tutaj
3. Inside (moja gra roku) – dlaczego to dla mnie gra roku, mówię obszernie w tym odcinku
2. Codzienna walka, Manu Larcenet – obszernie o komiksie piszę tutaj
1. Depesze, Michael Herr – najlepsze, co przeczytacie o wojnie w Wietnamie i pracy korespondentów wojennych. Hipnotyczna opowieść człowieka, który chciał zrobić z wojny Przygodę Życia, a to wojna zrobiła z nim, co chciała. Plus cudowne tłumaczenie na polski
EDIT: Gdzieś na tej liście powinny się znaleźć „Córki dancingu” Agnieszki Smoczyńskiej – film wprawdzie z 2015 roku, ale z premierą kinową 25 grudnia, a obejrzany przeze mnie dopiero po wypuszczeniu DVD (w kinie leciał 2 tygodnie i, oczywiście, przegapiłem). Gdzieś w pierwszej dziesiątce, jakoś pomiędzy DOOM-em a Łotrem 1
(tomek pstrągowski)