Niezatapialni odcinek sto dziewięćdziesiąty

Mówili kiedyś, że istnieje seria pytań, które opłaca się zadać, jak się kogoś poznaje. Że niby pomagają kogoś poznać na takim głębszym poziomie. Że to nie tylko czcze gadki, ale coś bardziej znaczącego.

Jakie były te pytania? Za nic nie szło ich sobie przypomnieć. Coś o dzieciństwie? Tak, było tam coś o dzieciństwie. Bo każdy miał dzieciństwo i dla każdego dzieciństwo jest ważne. Coś o tym, co się lubiło jeść. Bo od razu rozmówca zahacza o dom rodzinny, o matkę, opowiada o jej dłoniach, które tarły kartofle i ubijały śmietanę, czuje zapach TYCH ciast i kotletów, widzi tłustą plamę na ścianie kuchni nad kuchenką i słyszy rzężący radioodbiornik, zatłuszczony podobnie jak ściana za piekarnikiem, który pomiędzy trzaskami nadaje jakąś wczesnopopołudniową audycję.

No to może było jedno z pierwszych pytań. A reszta? O co w ogóle chodzi z tymi pytaniami? Trudno już w tej chwili to określić. Myśl chwyciwszy się pierwszej konstruktywnej treści poleciała tak bez ładu i składu, a co było przed nią przepadło. Więc OK. Jest ciemno, która to jest? Zegarek świeci nieprzyjemnym, zielonym światłem. Po co światło budzików jest takie jaskrawe? Chyba pękło kilka naczyń krwionośnych w oku. Szczypie, ale nie można trzeć, bo znowu się nie zagoją do rana. 1:30. Jebać to.

Spacer? Nie. Bez sensu. Będzie tylko gorzej. Woda? To trzeba będzie wstać się wysikać. Więc leżenie.

Może chociaż coś poczytać? I się wciągnąć? Gry i Internet odpadają – nie śpi się od niebieskiego światła. Ale w sumie jest apka z filtrem na telefonie, to może chociaż Reddit. Nie, bo znowu zejdzie tak do 3. Przypomnij sobie Poradnik Młodego Skauta. Tam było o zasypianiu. Ręce wzdłuż ciała, odsunięte od tułowia, oczy zamknięte, nogi luźno, oddychamy. Oddychamy. Powoli. Po. Wo. Li. Po. Wo. Jebać to. Która godzina? Jest już 3?

1:50. W jaki sposób w dwie godziny minęło 20 minut? To może jednak spacer. Nie, bo będzie papieros, a nikotyna rozbudza. Wstać pobiegać? Nie. Też bez sensu. Organizm się aktywuje. No niech to szlag. Trzeba wstać.

Zapalać światło? Lepiej nie. I tak wszystko widać. Może jest za gorąco? Która jest godzina… 2:12. Jeśli teraz się zaśnie, to rano zdąży się pobiegać i być wcześnie w pracy. Tylko jak się łazi po mieszkaniu to się nie zasypia. Więc może jednak telewizja? Nie. Nawet w curling da się wciągnąć, kiedy nie idzie spać. Sytuacja robi się już dość napięta, wchodzi stres. JAK SPAĆ JAK CZŁOWIEK SIĘ STRESUJE. Więc jednak do łóżka, nie ma sensu łazić po mieszkaniu, się we łbie tylko od tego kręci.

Łóżko. 2:40. Czy ten zegar zawsze tak głośno tykał? Jezu, wchodzi szczękościsk. Było coś kiedyś, w głębokiej podstawówce, chyba we czwartek bo wtedy na polski przychodziły studentki. Jezu, jak to było dawno, co wtedy człowiek miał we łbie. Zresztą – to głupie wspomnienie, lepiej o nim nie myśleć. Tyle że teraz już trudno. Żeby chociaż spadł deszcz, to może i sen by przyszedł.

3:15. 3:35. Był jakiś sen? Chyba nie. Wszystko się zlewa. Może jednak spacer? Spacer?! O trzeciej?! Dobra, skup się. Ile ludzie wytrzymują bez snu? Chyba układ nerwowy ma za to jakieś potężne lanie. No to może kawa i do pracy? Nie. Cały dzień będzie się chciało rzygać. 4:00. Pisk w uszach. NO ZASYPIAMY! 1, 2, 3… gówno. Serce kołacze. I krzywo bije. Może to jakieś przedbiegi zawału? Nie. No weź sobie nie wkręcaj, bo nigdy nie zaśniesz.

Ok. Poddaje się. Będę tu leżeć i czekać na budzik. Potem wstanę, wybiorę coś do ubrania, zjem śniadanie. W co się ubrać? W kiecę, ma być gorąco. Ale chyba miało padać? To może jednak spodnie i trampki. I koszulka. Wezmę płaszcz. Czarne spodnie, koszula, płaszcz, trampki.. Czarne spodnie, trampki… Czarne spodnie. A w tym tygodniu chyba wychodzi God of War.

***

Dzisiaj odcinek chaotyczny, a w nim Iga Ewa Smoleńska i Dominik Gąska. I rozmawiają o grach. O wielu, wielu, wielu grach. I tym, że SteamSpy nie ma jak już działać.

A teraz dobranoc.

Podoba Ci się? Podziel się z innymi.