Brudne łapy Microsoftu

Z jakiegoś powodu newsem dnia jest to, że Rise of the Tomb Raider jednak nie jest grą na wyłączność Xboksa One, a jedynie „grą na wyłączność Xboksa One przez jakiś czas”. Zgodnie z ukutą jakiś czas temu w pracy mantrą, że kłamstwo klika się dwa razy, ten fakt o znikomej wartości informacyjnej (którą można by zredukować do: część graczy poczeka na nowego Tomb Raidera trochę dłużej; znając „branżę” to i tak trudno powiedzieć, kiedy ta gra wyjdzie, a co dopiero dodawać do tego jakieś „jeszcze dłużej”, więc co w ogóle) robi w sieci zamieszanie już drugi dzień.

Nie powinien!

Czytaj dalej >

Beczcie owce moje, rzekł Michał

Hearthstone mnie wciągnął, choć byłem sceptyczny (który to już raz tak się dzieje). Kiedy usłyszałem o nowej, karcianej grze Blizzarda lata temu, uznałem to za pomysł dość ryzykowny. Karcianki cyfrowe, pfff, nic nie pobije Magic: The Gathering. Mamy rok 2014, a mi nawet do głowy nie przyszło, żeby zainteresować się nową wersją brzydko nazwanego Duels of the Planeswalkers, bo wolę grać w głupio nazwanego, darmowego Hearthstone’a.
Czytaj dalej >

Dumania nad planetą małp

Pamiętajcie. Są dobre małpy i złe małpy. Dobrzy ludzie i źli ludzie.

planetamalp2

„Rekiny zabijają rocznie kilkanaście osób” – myślę, gdy pierwsze małpy przemykają po ekranie. Dumne tak, jak dumni potrafią być tylko cyfrowe naczelne ery CGI i blue box. Niepokojąco podobne do żywych aktorów, z mordkami powykrzywianymi w grymasach odegranych przez Andy’ego Serkisa.

Czytaj dalej >

Bohaterowie i dziennikarze

„No więc przesłuchujemy świadków w komisariacie, a oni mówią, że Smark Boogie zawsze przyłączał się do gry, a potem uciekał z pulą, i w końcu mieli już tego dosyć. A ja zapytałem jednego z nich, wiesz, zapytałem go, dlaczego dopuszczali Smarka Boogie do gry skoro zawsze próbował uciec z pieniędzmi. Popatrzył na mnie naprawdę dziwnie a potem mówi: 'Musieliśmy mu pozwolić grać… To jest Ameryka.'”

Obojętne ile razy oglądam jutubki z najlepszymi fragmentami „The Wire” – ten dialog zawsze mnie rozbrajał. Bo czy da się trafniej opisać to, co naiwni grafomani nazwali kiedyś „amerykańskim snem”, a co przerodziło się (przynajmniej w rozumieniu człowieka takiego, jak ja, który z Ameryką obcuje tylko dzięki popkulturze) w „amerykańskie rozczarowanie”? Dziś wiem, że David Simon nie wymyślił tej sceny. Ona wydarzyła się naprawdę, a dziennikarzowi z Baltimore opowiedział ją Terrence McLarney – cyniczny, uroczy policyjny geniusz, dowódca brygady w wydziale zabójstw policji w Baltimore.

Czytaj dalej >

Skrzynie z gitarami

Siedzę przed komputerem i nie mam w co grać. To znaczy, miałbym w co grać, bo lista gier nieskończonych i nieruszonych jest długa jak sny Cthulhu o zniszczeniu ludzkości, ale nie mogę, po prostu nie mogę się zmusić. Siadam przed konsolą, przeglądam giereczki i nie chcę, po prostu nie chcę dotykać dzisiaj pada ani myszki.
Czytaj dalej >

Przerażająca prostota inwigilacji

To nie będzie tekst o recenzentach growych, obiecuję.

Jest coś odświeżającego w nieuczestniczeniu w wyścigu recenzenckim o pierwszy tekst krytyczny w sieci. W związku z Sami Wiecie Czym ominęła mnie cala fala nienawiści i smutku, która wylała się na „Watch_dogs” po premierze, którą po tych kilku tygodniach można skwitować tak: Ludziom nie podobało się, że gra z otwartym światem we współczesnym mieście, na dziesiątki godzin, z setkami misji, nie wyglądała tak, jak na zwiastunie 2 lata temu.

watch_dogs

Po premierze „Watch_dogs” podniosły się głosy, że gra niedostatecznie porusza temat społeczeństwa monitorowanego. Połączmy to z bardzo krytycznymi recenzjami, wypominającymi błędy, niedociągnięcia, niedoróbki i inne jakże ważne elementy w rozrywce interaktywnej.
Czytaj dalej >

Struktura idealnego podziału (struktury) oraz SHADOW OF THE COLOSSUS LAST GUARDIAN PS3 PS4 E3 SUPER GRY TAKIE GOOGLE TAKIE SEO

Wszystko wskazuje na to, że znów nie doczekamy się na tegorocznym E3 niczego na temat The Last Guardian. Nie żeby mnie to jakoś szczególnie dziwiło, chyba nikogo już nie dziwi. Gra Team ICO od początku była jednym z tych tytułów, pokazywanych zdawkowo tylko i wyłącznie po to, żeby wygenerować trochę szumu i pozytywnych komentarzy po konferencji. Oraz negatywnych komentarzy i nieustannego rozczarowania przez kolejne lata. Ciężko być CEO. Ale jednak szkoda mi. Dlaczego?

Czytaj dalej >

Obojętne obrazki, czyli dlaczego „Transistor” tak bardzo rozczarowuje

Podstawowy problem „Transistor” polega na tym, że jest to gra o niczym. Nie dlatego, że brak jej przesłania – tej ładnej, mądrej lekcji, którą kończą się wszystkie bajki, a o której uczono nas w liceum – ale autentycznej treści. Czegoś, na czym można by zawiesić nie tylko oko czy ucho, ale i umysł. Czegoś, co pobudzałoby emocje, co wlazłoby odbiorcy do głowy i nie pozwoliło się wyrzucić. Ponad zwykłymi grzechami „Transistor” – niewciągającym, przekombinowanym systemem walki i nieumiejętnie poprowadzoną narracją – ciąży wina o wiele poważniejsza. I, niestety, niemożliwa do wybaczenia. To utwór pusty w środku. Wykalkulowany na proste zachwyty. Zdobywający serce gracza za pomocą graficzki i muzyczki, ale pozbawiony ambicji.

Czytaj dalej >